Twórcą tego artykułu jest użytkownik: MaceD Jest on zatem właścicielem artykułu i nikt inny nie powinien edytować tego artykułu, chyba, że poprawia błędy lub został upoważniony do edycji przez właściciela. |
Król Węży - to pierwsza opowieść Maceda na temat mangi Bleach. Opowiada ona o tajemniczym Shinigami Johnie Erregelu. Fabuła ma miejsce trzydzieści pięć lat przed pokonaniem Aizena.
Ważniejsze postacie[]
- John Erregel
- Kuinhebi
- Toshiro Hitsugaya
- Isshin Shiba
Rozdziały[]
Rozdział 1[]
Trzeci oficer Toshiro dostał zadanie ruszyć do Rukongai. Nie wiadomo dlaczego, ale w jakiś sposób niezauważenie Hollow pojawił się w dwudziestym szóstym okręgu w Zachodniej Dzielnicy. Młodzieniec natychmiast tam ruszył. Na miejscu zobaczył wysokiego na dwadzieścia metrów Hollowa, który właśnie połknął młodą kobietę. W jednej ze swoich sześciu macek trzymał młodego chłopaka. Toshiro natychmiast wyciągnął swojego Zankaputo Hyorinmaru. Hollow głośno ryknął. Szybko zbliżył chłopaka do ust i zdążył tylko ugryźć w nogę lekko ją raniąc. Dlaczego tylko tyle? Bo oficer zdążył za pomocą swojego Shikai odciąć mu głowę.
- Jak ci na imię? - zapytał Toshiro
Chłopak zwijał się z bólu. Spojrzał na niskiego oficera.
Minął jakiś czas. Kapitan Isshin Shiba siedział sobie na drzewie. Do tego drzewa podszedł wysoki, chudy chłopak o wyglądzie nastolatka. Miał on krótkie czarne włosy, ciemne oczy. Nosił żelazny pas z przyczepionym łomem w kolorze zmieszanych rdzy i miedzi.
- Dzień dobry, kapitanie. Jak ci mija czas?
Isshin spojrzał na młodzieńca. Uśmiechnął się i z radością przywitał:
- Dzień dobry, John-san.
- Mówiłem byś mówił po prostu John, kapitanie.
- Masz dziwne imię.
- Bo go nie zmieniłem po śmierci. Jestem chyba jedynym, który posiada nie-japońskie imię w całym Soul Society. A pan pamięta jak się nazywał przed śmiercią?
- Nie umarłem, chłopcze. Zapomniałeś, że jestem członkiem rodu Shiba? My pochodzimy z Soul Society, od początku byliśmy duszami.
- Ah, racja, zapomniałem. I tak ma pan lepsze serce niż wielu ludzi jakich poznałem za poprzedniego życia. A tak poza tym to Rangiku cię szuka.
- Znoooowuu?! - westchnął Isshin - Chcę trochę odpocząć.
- Ja też bym chciał, ale Toshiro nie może wszystkiego za nas robić.
Isshin zeskoczył z drzewa i poszedł w stronę koszar gestem ręki ukazując, by John poszedł za nim. Pokazał mu ułożoną stertę papierów. Oficer zrozumiał, że Isshin wszystko zrobił sam. Był pod wrażeniem. Weszła Rangiku.
- Znowu się leniwisz! Co z pracą? - powiedziała niemal spokojnie
- Jaką pracą? Nie mam do roboty nic z papierkami, a wszyscy robią to co powinni... nawet John. - tłumaczył się kapitan
- Nawet ja. - stwierdził oficer
- Dlaczego usprawiedliwiasz w taki sposób kapitana? - zapytała Rangiku
- Ragniku...
- Przestań tak przerabiać moje imię!
John uśmiechnął się ciesząc, że jest jedynym, który potrafi wyprowadzić panią wicekapitan z równowagi i przeprosił z chęcią droczenia się z nią.
- Szybko cię ruszyłem. - oznajmił John - Zwykle to trwa dłużej, Ra-gni-ku...
- Gdzie uciekasz? - zapytała Rangiku łapiąc Johna za ramię
- Zgłodniałem... Też coś zjesz, Ragniku?
- Nie nazywaj mnie tak.
- Ale Ragniku brzmi ładniej. Musisz przyznać. - powiedział patrząc jej w oczy
- Ja wolę swoje imię, a nie przerobione.
- Ciesz się, że różnię się od większości facetów, bo bardziej podobają mi się twoje oczy niż piersi.
Rangiku się zdenerwowała, co bardziej ucieszyło Johna, który odbiegł w stronę kantyny. Pomachał jej z radością. Na miejscu wziął dość dużo jedzenia i trochę sake. Zaczął jeść i pić. Podszedł do niego Toshiro.
- Cześć, Ja... - zaczął Hitsugaya
John spojrzał groźnie w oczy Toshiro.
- Co u ciebie? - zapytał czwarty oficer - Dawno nie rozmawialiśmy, tak z kilka godzin...
- Co to ja miałem...? U mnie dobrze.
- Ja już mam dzień zaliczony. Papiery zrobione, Ragniku wkurzona. Jestem zadowolony z siebie.
- Przypomniałem sobie... chciałem tak sobie pogadać.
John się zaśmiał przełykając jedzenie. Odbeknął i przeprosił. Wstał.
- Nawpierdzielałem się. Dokończysz? - zaśmiał się John gładząc po brzuchu
- Żartujesz sobie? - zdziwił się trzeci oficer
- Nie, Toshiro. Ja już nie zmieszczę tego żarełka. Proszę, dokończ za mnie, stary.
John odszedł od stołu i wybiegł zanim Hitsugaya miałby pretensje. Toshiro spojrzał na jedzenie, złapał miseczkę, pałeczki i dokończył. Pomyślał:
"Co ten głupek sobie myśli? Uratowałem mu życie, dzięki mnie jest Shinigami, a teraz odwala mi tu takie coś. Ale przyznam, że ma gust jeśli chodzi o jedzenie. To już czterdzieści lat jak to się stało... jutro rocznica tego jak cię przyniosłem do Seiretei..."