Bleach Fan Fiction Wiki
Advertisement
Twórcą tego artykułu jest użytkownik: Ponuraaak
Jest on zatem właścicielem artykułu i nikt inny nie powinien edytować tego artykułu, chyba, że poprawia błędy lub został upoważniony do edycji przez właściciela.


Pewnie będę tego żałował, ale cóż. Idąc z kościoła wpadłem na pomysł świetnej fabuły i postanowiłem napisać opowiadanie. Mam nadzieję, że go nie porzucę! :)

Słowa wypowiedziane w złą godzinę

01. Co by było gdyby?[]

Cztery tysiące trzysta osiemdziesiąt pięć złotych! Tak, w końcu się udało! Po kilku latach ciężkiej harówy i nauki języka, moje marzenie w końcu się spełnia. Jadę do Japonii!

Wsiadam w samolot, oglądam się do tyłu niczym kobieta w filmie romantycznym, która zatrzymuje się i ma nadzieję, że jej ukochany za chwilę przybiegnie i krzyknie „nie leć!”. Niee, co ja gadam. Żadne romansidła, za kilka godzin będę w Japonii, więc powinienem wbijać do samolotu.

Godziny podróży wydłużały się niemiłosiernie. Wiem, że Japonia jest daleko, ale żeby aż tak? Nieważne. Wychodzę, rozglądam się. Lotnisko… jak lotnisko, niczym szczególnym nie różni się od warszawskiego Okęcia. Wsiadam do taksówki, ta odwozi mnie pod hotel. Pokój zarezerwowałem wcześniej, więc szybko udałem się do chwilowego japońskiego mieszkania. Aaa, tyle godzin podróży, a ja ani razu nie odwiedziłem toalety. Mocz nie dawał za wygraną i nie zwracając nawet uwagi na wygląd pokoju, musiałem udać się by odcedzić kartofelki.

- W mordę jeża, ale mają zajefajne kibelki~! – krzyknąłem na cały głos. Ich obsługa nie była jednak tak trudna jakby to się mogło wydawać. Opróżnienie pęcherza przyniosło cudowną ulgę; w końcu mogłem napatrzyć się na pokój. Wyglądał… zwyczajnie. No co jest… gdybym chciał pooglądać sobie zwyczajne ściany, wynająłbym sobie pokój w najtańszym polskim hotelu.

Wziąłem prysznic, założyłem czyste ciuchy (smród z tamtych był nie do zniesienia) i stwierdziłem, że czas wyruszyć na miasto. Idąc ulicą co chwilę wypytywałem przypadkowych przechodniów o godzinę czy drogę do przystanku; chciałem podszlifować swój japoński. Po kilku minutach wsiadłem w autobus, którego kurs zahaczał centrum Tokio.

W życiu bym nie pomyślał, że w ciągu 2 godzin można wydać tyle kasy… Jedzenie, atrakcje turystyczne, wszystko kosztuje. Ale było warto. Jestem szczęśliwy, mogę umierać.

Wypowiedziałem to chyba w złą godzinę, chwilę potem zauważyłem jedynie światła reflektorów i głośny huk. Potrącił mnie samochód?

02. Czy mogę autograf?[]

Ał, to bolało. Nie, nie bolało. Co jest, przed chwilą uderzył mnie samochód, a czuję się jak nowonarodzony… Rozejrzałem się wokół siebie, dookoła zebrało się pełno gapiów. Wszyscy zdają się spoglądać na ciało jakiegoś młodego chłopaka, który wygląda podobnie jak ja.. Zaraz, to jestem ja! Desperacko pobiegłem sam nie wiem gdzie i po paru minutach się uspokoiłem. Popatrzyłem na swoje ciało; byłem ubrany w jakiś czarny materiał! Czarny… jak Shinigami?! A jednak, Shinigami istnieją, Bleach jest prawdziwy! Chociaż.. Shinigami raczej nie noszą dresów i bluz z Nike’a… a co najważniejsze, nie mam białych skarpet! Shinigami bez sandałów i białych skarpetek to nie Shinigami! Cała moja poprzednia euforia uleciała, a po chwili poczułem rwący ból w klatce piersiowej. To Łańcuch Duszy! Chociaż pomysł od razu wydał mi się głupi, postanowiłem spróbować go wyrwać. O dziwo, łańcuch wyszedł z mojego ciała bez żadnego oporu. Miałem teraz w klatce piersiową piękną dziurkę. Zawsze chciałem mieć taką dziurkę!

Usłyszałem huk z północno-wschodniej strony. Ciekawość wygrała; postanowiłem zobaczyć co się dzieje. Stałem chwilę w bezruchu, nie byłem w stanie uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. To Ichigo! Ichigo dobija Hollowa!

- Kuuuuuroooooosaaaakiiiii-kuuuun! – zawsze chciałem to zrobić, poczuć się jak Orihime błagająca o ratunek.
- Yy, co jest? Ktoś mnie wołał? – Ichigo rozglądał się po okolicy i w końcu wypatrzył mnie – chłopaka w czarnych dresach. – Jesteś tym co zginął w tym wypadku godzinę temu? Odesłać cię do Soul Society?
- O tak, Soul Society! Soul Society! - uśmiech znów powrócił mi na twarz. – Ale przedtem, mogę autograf? Piotrek mi nie uwierzy, że cię spotkałem.

Kurosaki wygrzebał spod Shihakushō kilka zapasowych autografów – trzeba było tylko uzupełnić imię. Wręczył mi go i już zamierzał dotknąć mojego czoła swoją rękojeścią, gdy przerwała mu Rukia. Ta to zawsze wie jak zburzyć klimat sytuacji…

- Ichigo, przecież to jest ta dusza z Polski. Ten eksperyment Aizena!

03. Sake! Polać sake![]

Zabrali mnie do Soul Society. Nawet długo nie rozmyślałem nad faktem iż jestem teraz duszą; za dużo się do tej pory działo. Rukia powiedziała, że musi zabrać mnie do wszechkapitana Gotei 13, takie podobno ma rozkazy.

Seireitei wygląda identycznie jak w mandze Tite, więc nie ma co się rozwodzić nad jego wyglądem. W końcu dotarliśmy do siedziby Pierwszego Oddziału, Ichigo i Rukia kazali mi czekać na zewnątrz.

Pomyślałem, że to może być jedyna okazja zwiedzenia Seireitei, więc grzechem byłoby nie pozwiedzać. Błądząc po wąskich uliczkach, zaintrygowały mnie dziwne odgłosy dobiegające z koszar oznaczonych symbolem „10”.

Po wejściu do środka zobaczyłem coś, czego chyba żaden normalny chłopak nie chciałby zobaczyć. Na środku pokoju leżał całkowicie schlany i roznegliżowany Kira, w kącie zwijał się Hisagi – ten przynajmniej miał jeszcze na sobie dolną część garderoby. W końcu pojawiła się przyczyna całego tego zajścia – nikt inny jak wicekapitan Dziesiątki, Rangiku.

- Ooo, Izuru już leży? Jaka szkoda, przyniosłam kilka pełnych butelek sake. – powiedziała. – A ty, chłoptasiu, kim jesteś? Naszym nowym rekrutem?
- Yyyy, tak. – w końcu była pijana, gdy tylko wytrzeźwieje, pewnie zapomni o całym zajściu. - Bardzo miło mi panią poznać, pani wicekapitan Rangiku Matsumoto!
- Ooj, jaki słodziak. W takim razie wznieśmy toast za twoje dołączenie! – zaproponowała i niezgrabnie zaczęła polewać sake.
Przyznam szczerze, że pamiętam tylko siedem pierwszych kolejek, potem całkowicie urwał mi się film. Obudziłem się na trawniku niedaleko koszar podzielając los Kiry; całkowicie nagi.

Nigdy… więcej… nie piję… z Matsumoto.

04. Marzenia się spełniają, a zmarli z grobów powstają[]

Nie wiem jakim cudem, obudziłem się potem w posiadaniu całej swojej garderoby i bez oznak kaca – jakby popijawa u Rangiku była tylko przyjemnym snem. Rukia zabrała mnie do sali spotkań kapitanów, była jeszcze pusta. Kilka minut później weszła pierwsza osoba. Wszechkapitan Genryūsai Shigekuni Yamamoto.

- Yy, zaraz. Genryūsai-dono, ty żyjesz?
- O czym ty mówisz, chłopcze? – zapytał wyraźnie zburzony.
- No przecież… Quincy najechali na Soul Society
- Co ty opowiadasz… 2 dni temu zakończyła się akcja z zaginionym Przedstawicielem Shinigamich. Poza tym, Quincy to wymarła rasa.
- Ale… - najwyraźniej coś mi się pomieszało w głowie, więc zrezygnowałem z dalszych wyjaśnień. – Skoro żyje Genryūsai-dono, to ona…
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź. Na salę weszła jedyna w swoim rodzaju piękność. Jej cudowny zapach był odczuwalny kilka metrów dalej. Elegancko kroczyła w moim kierunku. Tak, to ona.
- Kapitan Unohana! – wykrzyknąłem na całą salę.
- Spokojnie, młody chłopcze. Nie wypada tak krzyczeć w obecności damy. Skarciła mnie, skarciła mnie. Czy to przekreśla moje szanse w jej oczach? I ten jej typowy uśmiech! Wygląda o wiele straszniej, a zarazem piękniej niż w mandze.
- Drodzy kapitanowie, zebraliśmy się tutaj aby przedyskutować sprawę eksperymentu tego zdrajcy Aizena. – powitał oficjalnie przybyłych, po czym dodał: - Kuchiki! Ise! Zabierzcie chłopaka do sali obok.

Jestem eksperymentem Aizena? No tak, Rukia coś o tym mówiła. Ciekawe co Sōsuke ze mną zrobił… Ulepszył moje oczy tak, że będę w stanie widzieć przez ubrania?! Nie, to zbyt wspaniałe… nawet jak na Aizena.

Przybliżyłem się do drzwi i próbowałem podsłuchać o czym plotkują za moimi plecami.

- Wszechkapitanie, takie plugawe zachowanie nie przystoi Shinigamim wysokiej klasy, jaką bez wątpienia jest większość Gotei. – szczególnie podkreślił słowo „większości” i z pewnością spojrzał z pogardą na Kenpachiego.

05. Ręcznik ci spadł[]

Zero wyjaśnień, zero rozmowy i wpakowali mnie do jednego z pokoi w kwaterach Szóstego Oddziału. Po kapitańskim spotkaniu wszyscy zrobili się dla mnie podejrzanie mili; nawet kapitan Kuchiki zaprosił mnie bym pooglądał z nim wiśnie. Mimo wszystko odmówiłem i wolałem się zrelaksować w oddziałowej łaźni.

Warto mieć kapitana tak bogatego jak Byakuya. Wszystkie elementy były przepełnione przepychem, wykonane z czystego złota. Kąpiel to było zdecydowanie to, czego mi trzeba. W okolicy dziury powstałej po śmierci czułem lekkie swędzenie, ale nie zawracałem sobie tym głowy.

Właśnie miałem wychodzić, gdy do pomieszczenia wszedł wicekapitan Renji w samym ręczniku.
- O, jak się miewasz? – zapytał podejrzanie miłym tonem. – Prawda, że ta łazienka jest piękna? Kapitan Kuchiki sam ją zaprojektował.
- Można się było tego spodziewać. Kto normalny wybiera kafelki z Ambasadorem Wakame – pomyślałem. – Tak, tak. Zachwyca swą elegancją – odpowiedziałem.
- Yyy… Renji-kun, ręcznik ci spadł. – zwróciłem mu uwagę. Chyba nigdy nie zapomnę jego miny; czerwony ananas w pełnej okazałości.
- Uch, przepraszam. – niezgrabnie naciągnął go na siebie.
- Ja już wychodzę, masz całą łazienkę do swojej dyspozycji. – pożegnałem się i ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Czekaj moment. Skąd masz tę plamę na plecach? – Renji dotknął mnie w okolicy dziury, na plecach.

06 Chciałbym wyjaśnień...[]

Gotei zaniepokoiło się moim stanem i zabrano mnie do kapitan Unohany. Coś powoli wykańczało mnie od środka, wysysało moje siły. Nie potrafiłem nawet cieszyć się obecnością sam na sam z kapitan Retsu. Jedynie jej delikatne dłonie badające moje plecy dawały mi niewielką ulgę.

- Czym jest spowodowana ta plama na plecach, kapitanie Unohana? – zapytałem.
- Cóż, wygląda na to, że Sōsuke Aizen podczas eksperymentów zaimplantował w Twoje ciało dziwną substancję, która pod wpływem niezwykle bogatego w cząsteczki duchowe powietrza Soul Society, niszczy komórki i wytwarza niezwykle groźną trucizną. Pozostaniesz pod moją obserwacją, postaram się znaleźć odpowiednie antidotum.

Ulokowano mnie w jednym z pokoi 4. Oddziału i zmuszono bym wypoczywał w łóżku. Teraz dopiero miałem czas na rozmyślanie o całej zaistniałej sytuacji. Jeszcze kilka dni temu wiodłem sobie spokojne życie w małej miejscowości pod Warszawą. W końcu wyjechałem do Japonii, potrącił mnie samochód, miałem na sobie czarne dresy… spotkałem Kurosakiego… nie, to zbyt dziwne aby było prawdziwe. Tak, to na pewno sen! Pewnie zaraz usłyszę głos dźwięk budzika, który sumiennie przypomina, że trzeba wstać i pójść do pracy.

Z drugiej strony, wszyscy wspominali coś o Aizenie... że niby jestem jego eksperymentem. Wcześniej się tym jarałem, ale jakby o tym pomyśleć… Gdzie moja prywatność? Ten facet grzebał przy moim ciele, czy po tym wszystkim nadal jestem sobą?

- Chciałbym się spotkać z Aizenem. Chciałbym aby mi to wszystko wyjaśnił. – powiedziałem pod nosem.

- Witaj, mój najwspanialszy z eksperymentów. Chętnie ci wszystko wyjaśnię, ale może przedtem napijemy się herbatki?

Co tu tak ciemno? Zaraz… jestem w celi Aizena?!  

Advertisement