Bleach Fan Fiction Wiki
Advertisement
Twórcą tego artykułu jest użytkownik: Tragolipus
Jest on zatem właścicielem artykułu i nikt inny nie powinien edytować tego artykułu, chyba, że poprawia błędy lub został upoważniony do edycji przez właściciela.


Wspomnienia Dziary (思い出の入れ墨, Omoide no Irezumi) - to krótka historyjka opowiadająca o Xardtasie Amateratsu - dawnym Kapitanie Głównodowodzącym w Soul Society wiele, wiele lat po ataku Vandenreich.

Mogą wystąpić wulgaryzmy, więc czytanie wiąże się z ryzykiem poznania niecenzuralnych słów. Czytasz na własną odpowiedzialność!

Postacie[]

Główne[]

  • Xardtas Amateratsu
  • Ieyoshi Adachi

Pozostałe[]

  • Wasdat Amateratsu
  • Waodak
  • Malienke
  • Holta

Lektura[]

Część 1[]

W samym środku zielonego lasu, wśród wysokich na dziesięć metrów drzew wędrował młody mężczyzna z jasnymi, krótko obciętymi blond włosami, ciemnoniebieskimi oczami przypominającymi głębię oceanu i niezbyt mocno umięśniony. Z wyglądu przypominał młodego człowieka krótko po dwudziestce, miał na sobie biało-niebieskie kimono z kilkoma znakami napisanymi w języku japońskim, które oznaczały, że jest studentem na Akademii Shinigami - dusz, które bronią innych przed złymi mocami, innymi uduchowionymi istotami a swoją siedzibę mają w Seireitei - niegdyś wielkie i wypełnione po brzegi miasto. Lecz obecnie jest opustoszałe i zaledwie sam środek rezydencji Strażników Śmierci jest jeszcze zamieszkały, a większą część została oddana w użytkowanie zwykłych dusz, które zamieszkują Rukongai - miejsca zamieszkania dla wszystkich ludzi, którzy odeszli ze Świata Żywych. Na dodatek ich też jest niewielu - wszystko przez straszliwą wojnę, która rozegrała się wiele stuleci temu, ale nikt z istot zamieszkujących tych wymiar nie pamięta tamtych dni. Niegdyś Shinigami bronili swoich interesów i przeciwstawiali się każdemu, kto naruszył równowagę duchową we wszechświecie i między wymiarami. Lecz obecnie są zaledwie poszukiwaczami informacji, co tak naprawdę wydarzyło się w owym czasie i przemierzają wszystkie znane im światy: dusz - Soul Society, ludzi - Ziemia i Hollowów - Hueco Mundo, aby tylko znaleźć choćby skrawek wiedzy porozrzucanej we wszystkie możliwe miejsca. Oczywiście Bogowie Śmierci nadal umieją posługiwać się swoją bronią, ale nie w takim stopniu i zaangażowaniem co kiedyś. Wracając do aktualnych wydarzeń, młodzieniec przemierzał las w Soul Society, aby dojść do swojego domu znajdujący się w 22. okręgu Rukongai - Meraguki, który jest oddalony od Seireitei trzy godziny drogi piechotą. Było już dość ciemno, a na dodatek bohater wracał z imprezy z okazji ukończenia nauki w Akademii i zostaniem oficjalnie Shinigami. Pod prawą pachą trzymał pakunek z nowiutkim umundurowaniem a w lewej ręce jeszcze trzymał buteleczkę sake wypełnioną do połowy. Biorąc drobne łyczki od czasu do czasu kierował swoje nogi w kierunku łóżka, które jest oddalone o dobre kilkanaście kilometrów. Dodatkowo zbliżał się zmierzch a o niebezpieczeństwa w postaci dzikich zwierząt i Hollowów nie trudno, ale na całe szczęście mężczyzna ma przy prawym boku Zanpakutō i w sztuce walki jest jednym z najlepszych absolwentów, których w sumie jest zaledwie dziesięciu. Kiedy zbliżał się do strumyka, przez który miał przeskoczyć rozmyślał nad swoją przyszłością dotyczącą w pracy „archeologa”:

- „O tak! Mam w końcu te wszystkie egzaminy i czteroletnie męczarnie za sobą! Zostanie mi tylko wybrać... Pfu! Poczekać na decyzję, do którego oddziału mnie przydzielą... To już dla mnie obojętne... Teraz będę musiał... znaleźć kobietę, w której się zakocham i...”

W tym momencie przerwał swoją myśl, ponieważ kącikiem oka zauważył, że kilkanaście metrów w bok, obok małego wodospadu wśród krzaków zauważył jakieś światełko. Dla młodzika był to niecodzienny widok, ponieważ wszystkie dusze, które przetrwały dzięki swoim przodkom mieszkają w różnych okręgach, a nie w lasach czy w niegościnnych dla „ludzi” miejsc. Nowy rekrut zaczął ostrożnie skradać się do źródła światła i na tyle, aby nikogo nie spłoszyć. Gdy doszedł pod te miejsce wszedł ostrożnie w zarośla i przez nie zaczął się przyglądać, co tam się dzieje. Początkowo nikogo nie zauważył, za wyjątkiem rozpalonego ogniska, części ubrania, prowiantu w postaci owoców i kawałku dziczyzny oraz broni, która była ledwo widoczna, gdyż była zasłonięta głazem. Nagle usłyszał, jak ktoś zaczął się zbliżać do tego miejsca od strony wodospadu. Blondynowi w tym momencie przerwał swój oddech pomimo lekko upojenia alkoholowego, aby nie przestraszyć podróżnika. W końcu, przy blasku ogników wyskakujących od źródła ciepła zaobserwował dorosłego dobrze zbudowanego mężczyznę, który nie miał górnej części swojej garderoby, która była w niezbyt dobrym stanie. Miał czarne włosy sięgające do ramion, średni zarost.

- „Nikt szczególny... Normalny facet, który nie lubi stałych miejsc” - pomyślał leciutko zawiedzony chłopak, który oczekiwał jakieś ładnej samotnej kobiety.

Gdy miał już z stąd odejść, przez przypadek zauważył, że tajemniczy gość usiadł przy ognisku w taki sposób, że ukazał na swoim lewym ramieniu dość sporych rozmiarów ciemny tatuaż zawierający falisty wzór, błyskawicę i znak przypominający orła. Szpieg widząc nowy szczegół niemal zamarł w ruchu i bardzo uważnie przyglądał się malowidłu mając mocno zmieszane myśli.

- „Jak... to... możliwe?? Przecież...”

Ledwo co widząc niecodzienny widok, to na dodatek został jeszcze przygaszony, ponieważ obozowicz ni stąd, ni z owąd, głośno, wyraźnie i nadzwyczaj spokojnie powiedział w kierunku krzaków, gdzie akurat znajdował się absolwent:

- Jeśli chcesz się ogrzać lub zgubiłeś drogę, to możesz tutaj przenocować. Kompletnie zaskoczony obecną sytuacją wyszedł z krzaków ukazując swoje oblicze przed mężczyzną, który mając lekki uśmiech na twarzy, wziął jabłko leżące przy prowiancie i zaczął je jeść. W tym samym czasie gość mocno wahający się nad pewną sprawą, zaczął bardzo niepewnie mówić:

- Jakim cudem... Pan żyje???

- No tak... Jesteś z Akademii? No chyba, że zakosiłeś jakiemuś studentowi ciuchy... - odparł z wesołą miną mężczyzna, który nieprzerwanie obgryzał owoc i dodał mając pełne usta: - Nie bój się, nie jestem ani żywym trupem ani zjawą...

- Przecież ja, wszyscy studenci i członkowie Gotei widzieli Pańskie ciało wiszące na drzewie!!! - krzyknął student, który nie wytrzymał w napięciu i wręcz eksplodował.

- Może to byłem ja, a może i nie... - odpowiedział ironicznie facet, który był rozbawiony miną młodzika.

Po tych słowach nastała dwu minutowa cisza, gdzie student nie mogący otrząsnąć się z widoku nadal żyjącego „wisielca” w końcu nie wytrzymał psychicznie, padł na kolana wypuszczając z rąk pakunek oraz pustą butelkę i mając małe łzy w oczach odparł:

- Jak to dobrze...Jak to dobrze!!! Amateratsu-soutaicho!!!

Część 2[]

- Oj już nie musisz tak się przede mną rozklejać... A poza tym możesz do mnie mówić po imieniu - żachnął dowódca Gotei widząc dość w jego mniemaniu „żałosną” scenę.

- Jak... to? Przecież tak bym nie...

- Ehhhh... Po pierwsze, nie jestem już przywódcą w Seireitei, a po drugie, przestań tarzać się po ziemi, bo ubranie sobie zniszczysz. I po trzecie, przestań chrzanić farmazony o mojej ‘’reinkarnacji’’!!! BARDZO nie lubię, jak ktoś o mnie głosi jakieś święte pogaduszki nie wiadomo o co!!! - lekko zdenerwował się czarnowłosa postać.

Kompletnie zaskoczony dość zmianą wizerunku twarzy dawnego Głównodowodzącego, wytarł ze wzroku łzy, pozbierał swoje rzeczy i usiadł na kamieniu obok mężczyzny. Amateratsu przyglądając się wszystkiemu nowemu i kończąc zjadanie zielonego, kwaskowego jabłka, pierwszy rozpoczął rozmowę:

- Widząc, że zostałeś już Shinigami, zapewnie chcesz wiedzieć, jakim cudem żyje? - odparł wyrzucając za siebie ogryzek.

- Tak... Właśnie Kapitanie...

Nagle młodzik dostał od starszego pięścią w głowę, i mocno trzymając się za głowę, z dużą irytacją krzyknął:

- A za co to?!

- Ty kretynie, już ci mówiłem, że masz do mnie mówić po imieniu a nie tytułem!!!

- Ale nie wiem, jakie masz imię!!

- Naprawdę? W sumie racja... Nie lubiłem, jak ktoś zwracał się do mnie imieniem i nazwiskiem...

- No więc?! - spytał się młodzik założywszy na sobie ręce.

- Jestem Xardtas, a jak się ty...

- Jej! To prawie jak ten fajny mag z gry ze Świata...

W tym momencie ponownie dostał w twarz, tym razem z drugiej pięści, po czym usłyszał odpowiedź, która była dokończeniem zdania studenta:

- ...Żywych tylko bez literki „t”... Tak, tak... Teraz już przypominałem, dlaczego nikomu nie wyjawiałem swego imienia. Właśnie z tego powodu... Każda osoba usłyszawszy je, to od razu sobie kojarzyła tego nieszczęsnego „niby” ślepego maga z wirtualnego świata z wymiaru ludzkiego...

- Przepraszam... Nie wiedziałem, że to aż to ciebie...

- Ależ skąd! Każdemu, kto przez dwa dni wypominał moje imię, dostawał ode mnie masę papierów i zadań do wykonania na tyle, że przez następne trzy dni spali jak zabici! - roześmiał się na samą myśl Xardtas i po chwili spytał się: - No to przedstawisz się w końcu, czy mam ci wymyślić jakąś tożsamość?

- A tak... Nazywam się Ieyoshi Adachi i mieszkam w 22. okręgu Rukongai...

- Ieyoshi Adachi? A więc to ty mnie bardzo zainteresowałeś, jak studiowałeś na Akademii... - szybko odparł mając w głosie odrobinę zaskoczenia.

- Naprawdę? Wow... A dlaczego?

- Przypominałeś mnie jak ja studiowałem... A poza tym do samego końca starasz się dotrzeć do prawdy, nawet jeśli jest nie do zdobycia.

- Arigatō!!

- A na dodatek mieszkasz w bardzo ładnej okolicy... Przy rzece Yokohama czy Kuton?

- Przy Yokohamie, pan... to znaczy Xardtasie... - szybko się poprawił Ieyoshi, aby znów nie dostać po głowie.

- No. Od razu lepiej! - odparł z zadowolenia starszy mężczyzna i poklepał po plecach „nowemu przyjacielowi”.

Po tych słowach nastąpiła kilkunastosekundowa cisza. W tym czasie Ieyoshi swoim lekko zmartwionym wzrokiem obserwował swojego dawnego kapitana Gotei, który zauważywszy wyraz twarzy rekruta, z poważnym głosem powiedział:

- Pewnie teraz chcesz się dowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się tamtego dnia, hmm?

- Oczywiście! Wszyscy Shinigami i studenci wieść o twojej tragicznej śmierci rozeszło się jak echo po całym Soul Society! A teraz widzę uśmiechniętego od ucha do ucha siedząc w samotności i korzysta ze wszystkiego, co zaoferuje matka natura...

- Widzę, że nie znasz wszystkich szczegółów z wydarzenia, które miało miejsce... E... Ile to już minęło? Straciłem rachubę czasu - zamyślił się Amateratsu drapiąc się po brodzie.

- Dwa miesiące i trzynaście dni... Dziś jest 18 sierpnia... - odparł lekko zdruzgotany młodzieniec.

- Ale ten czas szybko mija... Lecz zanim opowiem o całej tej awanturze, powiedz mi. Czy widziałeś ciało tego wisielca?

- Tak... Akurat było na terenie niedaleko Akademii... - powiedział po krótkim namyśle Adachi.

- Czy nie zauważyłeś czegoś dziwnego?

Blondyn usłyszawszy te kompletnie dziwne pytanie szybko skierował wzrok na prawdziwego Amateratsu, który był niemal śmiertelnie poważny. Po czym chwilę się zastanowił i zaczął opisywać trupa:

- A więc... Z czego co pamiętam... Z twarzy i ubiorem wyglądał identycznie co ty, ubranie było lekko zabrudzone i specjalny otwór w uniformie na lewym ramieniu był... A tatuaż był tego samego wzoru i koloru...

- Jesteś na pewno pewny? - zadał pytanie mężczyzna pokazując swoją dziurę na lewym ramieniu, która miała elementy w kolorze czarnym i niebieskim.

Opowiadający przyjrzał się rysunkowi i po dokładniej analizie trwającej dwie minuty, odparł:

- Tak... Za wyjątkiem tego, że u tamtego był jeszcze jeden symbol w postaci... Chyba krzyża i to w kolorze czerwonym...

- To nie był element... To blizna - szybko poprawił wypowiedź Xardtas.

Ostatnie słowa kompletnie zbiły z tropu Ieyoshiego, który usłyszawszy niemalże zawarł w bezruchu i przypomniał sobie portret z czasów studiów, że rzeczywiście prawdziwy kapitan nie miał czerwonych znaków, pomimo że, nigdy go jeszcze nie spotkał. W tym momencie zdał sobie sprawę, że tamten kapitan był tylko jakiś nieznanym przez nikogo facetem.

- Skoro to nie Ty się powiesiłeś, więc kto to był?!

- Żebyś zrozumiał, co będę do ciebie mówił, muszę ci opowiedzieć o swoim pochodzeniu.

Część 3[]

- A to dlaczego?

- Gdyż, to była moja największa tajemnica i nikt obecny w Soul Society nie miał zaszczytu usłyszenia jej. Ty będziesz pierwszą osobą w historii mojej rodziny - odparł Amateratsu dorzucając drewna do ogniska.

- Naprawdę? Czemu akurat ja?

- Bo zapewne nie będę miał później okazji, aby to komuś z tej okolicy powiedzieć, zanim o mnie szybko zapomną a tak na pewno będzie.

- Proszę tak nie mówić... Chyba to nie było...

Zanim dokończył swoją wypowiedzi, nowy rekrut zauważył, jak Xardtas mocno posmutniał, który wpatrywał się w ogień radośnie falujący nad ogniskiem. Po chwili usłyszał od niego kilka słów, które zostały bardzo cicho wypowiedziane:

- Potraktowali mnie jak śmiecia...

- Jak to?

- Pomimo, że mówiłem, że wrócę za kilka dni to całe Gotei mnie odrzuciło bez względu na moje tłumaczenia...

- Powiesz w końcu, co tak naprawdę się wydarzyło?! - nie wytrzymał w końcu Ieyoshi, który był bardzo zaciekawiony nowym wątkiem w samobójstwie „dowódcy” Gotei.

- Eh... Jak ci mówiłem, powiem kilka słów o sobie...

Po kilku minutach i wzięciu po kawałku dziczyzny wcześniej upieczonej nad ogniem, Xardtas zaczął omawiać swoją przeszłość:

- Pochodzę... Nie pochodziłem z klanu, który powstał wiele, wiele lat temu, zaraz po wojnie z Vandenreich - Quincy, którzy żyli na tych terenach od kilku tysięcy lat.

- Quincy? Nigdy o nich nie słyszałem - odparł Adachi przeżuwając kawałek pieczeni.

- Bo tak naprawdę tylko my mieliśmy takie informacje, których nie można nigdzie indziej zdobyć. Jest ona opowiadana każdemu członkowi klanu.

- A jak powstała twoja rodzina?

- Podobno po wielkiej wojnie, z dawnych pięciu klanów, którzy przeżyli tamtejszą masakrę, połączyła się tworząc klan Amateratsu. Nowym członkom malowano tatuaże, które są połączeniem wszystkich pięciu symboli rodzin założycielskich.

- 5 rodzin? Chodzi ci o te 5 szlacheckich rodzin, które były najważniejsze w całej historii Soul Society?

- Szczerze mówiąc tylko dwa miały status „szlachetnych” pozostała trójka była z niższej hierarchii...

- Wow... A znasz jak się nazywały?

- Hm... - zamyślił się czarnowłosy mężczyzna - Wiedza przez cały okres była modyfikowana lub nie do końca wyjaśniana. Najważniejsze były rodziny Kuchiki oraz Shihoin a pozostałe to Shiba, Soi i chyba Kyōradu...

- Hm... Słyszałem tylko, że rodzina Shiba miała też odnogę prawda?

- A tak... Ta odnoga miała też znaczący wpływ na tamtejszą wojnę... Widziałeś pomnik przed północną bramą Seireitei?

- Oczywiście. To ponoć pomnik Shinigamiego, który przysłużył się całemu Soul Society. A czemu pytasz?

- Jak wiesz, była tabliczka, na której była tożsamość tego bohatera, ale niestety ktoś ją zabrał lub uszkodził. Ale ja wiem, że on był członkiem odnogi rodziny Shiba.

- Naprawdę?

- Oczywiście. I wiem, że miał na imię Ichigo, ale nazwiska nie znam niestety...

- Skąd ta pewność? - spytał się z zainteresowaniem Ieyoshi, który skończył jeść dziczyznę.

- Moi przodkowie opowiadali z pokolenia na pokolenia ustnie i część mogła zostać przekręcona, więc nie jestem pewien na sto procent... Ale imię tego człowieka było bardzo dobrze wypowiadane. No może z nazwiskiem zaczęli przekręcać, aż w końcu zapomniano...

- Aha... Wspomniałeś, że należałeś do klanu, więc zostałeś...

- ...wypędzony? Ależ skąd! - uśmiał się Xardtas kończąc swoją porcję, po czym wziąwszy swoją katanę i przyglądając się ostrzu odparł ciężko wzdychając:

- Moja cała rodzina zmarła w wyniku tajemniczej choroby, która była dziedziczona od jakiegoś czasu, co powodowało, że umieraliśmy w dość młodym wieku...

- Przepraszam... Nie wiedziałem...

- Ale kiedy myśmy się urodzili nie stwierdzili u nas tej choroby i byliśmy pierwszymi członkami od kilkuset lat, którzy mogliby żyć jak normalne dusze...

- My? Co za my? - zdziwił się Adachi, ale zanim zorientował się, kto to mógł być, chciał szybko poprawić swoją wcześniejszą, ale Amateratsu był szybszy i odpowiedział:

- Ja i mój brat bliźniak, Wasdat.

- Czyli ten wisielec... To był twój brat?

- Tak... Zawsze był z niego roztrzepaniec, ale takiego czynu się nie spodziewałem... - powiedział ze smutkiem mężczyzna.

- To znaczy?

- Ja w przeciwieństwie do brata, byłem posłuszny i wzorem dla klanu... Kiedy zdarzył się bardzo nieprzyjemny dla mojej rodziny incydent z bratem w roli głównej został wypędzony przez ojca i naznaczony jedną pojedynczą czerwoną kreską wzdłuż całego tatuażu.

- No dobra... Może nie będę drążyć co się wtedy wydarzyło, ale jakim cudem ten Wasdat miał je aż dwie?

- To proste... Ja mu ją zrobiłem, to co mi zrobił w Seireitei!!! - powiedział złowrogo przez zęby i po czym mocno uderzył lewą pięścią w pobliski głaz, w którym zostawił małe zagłębienie nie wyrządzając sobie żadnej krzywdy.

Ieyoshi będąc pod wrażeniem siły dawnego kapitana, bardzo ostrożnie zadał pytanie, aby przez przypadek nie zostać potraktowany jak kamień.

- A jak... się tworzy taką krechę?

- Przepraszam... Poniosło mnie... Za pomocą Zanpakutō, które trzymam w ręku ma specjalną właściwość kontrolowania nad właściwościami materii... Na przykład mogę zmienić kolor wody na fioletowy.

- Jej! Zarąbista umiejętność!

- Wiesz czemu zostałem kapitanem Głównodowodzącym?

- Nie, dlaczego?

- Bo jako jedyny w całym Seireitei jestem w stanie uwolnić Bankai.

- Mówisz o tym Bankai? Drugiej formie uwolnienia katany? Przecież nikt z obecnych kapitanów i członków Gotei nie umieją nawet w pełni kontrolować nad Shikai - krzyknął Ieyoshi będąc pod wrażeniem potęgi dawnego kapitana Seireitei.

- Bo dzisiaj nie ma aż takich wielkich niebezpieczeństw, ale w tamtych czasach nawet wice kapitanowie potrafili uwalniać Bankai i używać wiele technik. Ja umiem zaledwie tylko jedną... Moje Zanpakutō, Rūku (Gawron) ma dwie komendy uwolnienia. Za pomocą słów: Henkō (zmieniaj) mogę zmieniać materię jeśli czegokolwiek dotknę ostrzem, wtedy uwalniam Shikai. A Bankaia muszę wypowiedzieć krótką formułkę oraz przeczekać kilka tygodni, abym mógł go znów użyć. A nazywa się Senshi no Rūku (Zmiennokształtny Gawron) i mogę zagiąć przestrzeń dla swoich celów, ale wymaga bardzo dużej ilości Reiatsu. Uf... To wszystko - wytłumaczył Xardtas dotykając palcami po pomarańczowej rękojeści w kształcie dziesięcioboku.

Adachi będący rozpromieniony na widok potęgi Zanpakutō i jego właściciela niemalże nie zemdlałz zachwytu, lecz w odpowiedniej chwili opamiętał się i spytał się:

- Wow! Super jest twoje Zanpakutō! Ale dlaczego zostałeś Shinigami, skoro zapewnie odnalazłeś partnera będąc jeszcze w rodzinnym klanie?

- Z prostej przyczyny. Moja rodzina zmarła. To znaczy ojciec rok po wypędzeniu mojego brata a matka dwa lata później. To się wydarzyło już... Z dziesięć lat temu. Poza tym moja rodzina nie była bogata i będąc ostatnim członkiem klanu postanowiłem sprzedać rezydencję i środki poświęcić na naukę w Akademii i od tamtego dnia mieszkałem u różnych osób nie ujawniając moich korzeni, aż w końcu zamieszkałem w rezydencji 1. Oddziału Seireitei zostając Głównodowodzącym.

- Sporo przeżyłeś, Xardtasie... A na dodatek cały ten wysiłek straciłeś przez twojego brata... - posmutniał Ieyoshi wsłuchawszy się w historię Amateratsu.

- A wiesz jaki był jego powód, kiedy go przez przypadek spotkałem?

- Hm... Nie będę strzelać - zastanowił się blondyn.

- Z zazdrości o moje osiągnięcia, jak on zdradził moją całą rodzinę...

- A to dupek... Myślałem, że z zupełnie innej przyczyny... A więc co się wydarzyło tego feralnego dnia?

- No cóż... - pomyślał przez chwilę starszy mężczyzna i po minucie odparł: - Wszystko się zaczęło trzy dni przed „moim” samobójstwem...

Część 4[]

Kwatera Główna 1. Oddziału. Xardtas siedząc przy biurku przeglądał mapkę, na której były zaznaczone kilka miejsc czarnymi kółkami. Po chwili usłyszał jak do jego niezbyt mocno udekorowanego gabinetu wszedł członek jego dywizji i z pełnym szacunkiem powiedział:

- Amateratsu-soutaicho! Mam dla pana informacje z 4. Oddziału!

- Cóż to za informacje, Waodak?

- Właśnie grupa zwiadowcza z Malienke-taicho odnaleźli kolejne dokumenty dotyczące dawnej Centrali 46 i...

- ... proszą o kolejną dostawę melisy?

- E.. Hai! Skąd Pan wiedział?

- Od zarania zanim ta dziewczyna została kapitanem, miała nieodpartą chęć nadużywania tego napoju... No i może takiemu konikowi ma pod swoim władaniem największy oddział...

- Rozumiem.

- Masz jeszcze jakieś informacje od innych dywizji?

- W 2. Oddziale nic nowego, w 3. Holta-taicho niedługo wróci ze zwolnienia, a w naszym członkowie nadal próbują dostać się do zamkniętego budynku na terenie dawnego 12. Oddziału.

- No tak... Pięć członków przy innych oddziałach wyglądamy dość krucho... A za dwa miesiące będą nowi rekruci, więc powinniśmy przyjąć co najmniej trzech - odparł czarnowłosy mężczyzna wstając od biurka.

- Tak jest! Są jeszcze jakieś rozkazy?

- Jest sprawa. Muszę na dwa dni wyruszyć w pewne miejsce, aby sprawdzić moją tezę dotyczącą miejsca, gdzie był tajny skład z danymi. I mam to zrobić w tej chwili.

- Ale taicho...

- Żadnych ale! Masz w tym czasie przejąć stanowisko, dopóki nie wrócę. I proszę nie wysyłać za mną żadnych szpiegów, jak było ostatnim razem.

- Hai... Życzę, aby misja zakończyła się sukcesem!

- Dziękuję, proszę odejść. Za moment wyruszam.

+++++++++++++++++++++++

- I to właśnie z moim wicekapitanem mogłem rozmawiać jak ze spokojnym Shinigamim... - opowiadał Xardtas przyglądając się gwiazdom na nocnym niebie.

- No i co tam znalazłeś? - spytał się z zainteresowaniem Ieyoshi.

- Nie uwierzysz... Znalazłem grotę, w której znalazłem potężny szkielet jakiegoś zwierzęcia! Jakiegoś psowatego, ale nie jestem pewny na sto procent. Badając znalezisko odkryłem, że zmarło w wyniku odniesionych ran właśnie w czasie tej wojny!

- Huh? Co to było no i jakiej było wielkości?

- Wielkość... całego domu dla zwykłego porucznika? A bo ja wiem... - podrapał się Amatereatsu.

- Wow! Czyżby Shinigami używali zwierząt do walki z wrogiem?

- Nie wiem, ale znalazłem też kawałek płótna, który pomimo, że od razu się rozpadł, kiedy go dotknąłem zobaczyłem po insygniach, że należał do kapitana 5. Oddziału w czasach Gotei 13 w czasie wojny...

- Mówisz o Sajinu Komamurze? Tym co miał wygląd wilka?! - nie dowierzał słowom adept Seireitei.

- Tak jest! Byłem cholernie zafascynowany i z tą wiedzą wróciłem do Seireitei, aby później poszukać informacji o jego dawnym życiu... Lecz niestety wydarzył się w tym samym czasie incydent...

- Co się wydarzyło?

- Według relacji dwóch gburów pilnujących bramy, JA ponoć zrobiłem taki chaos organizacyjny i moralny w Seireitei, że pozostawiłem ogromne negatywne odczucia w całym Gotei i po czym „odwołałem się” z roli Kapitana Głównodowodzącego... A do tego stwierdzili, że jestem głupim draniem wykorzystujących wszystkich...

- O... to... naprawdę przykre z ich strony... - mocno posmutniał słuchacz.

- Pomimo, że mówiłem, że mnie nie było przez ostatnie dwa dni, to i tak powiedzieli, że widzieli mnie, jak ciągle byłem i latałem jak „zbłąkany pies”...

- A to skurwiele...

- No cóż... Bez żadnego dowodu, że tamten jato nie byłem ja, byłem kompletnie przybity i mając jedynie swój strój i katanę ruszyłem do najbliższego lasu, aby nikt nie mógł mnie znaleźć...

- A nie skapnęli się, że twój brat niosąc chaos w Seireitei nie miał TWOJEGO Zanpakutō?

- To już nie miało tak wielkiego znaczenia... - odparł lekko smutny Xardtas.

- Sądząc po organizacji obozowiska, nie miałeś największych trudności z przetrwaniem w dziczy.

- Rodzice uczyli nas od małego, jak żyć, kiedy mielibyśmy się kiedyś zabłądzić. I widać przyniosło skutek...

- No i co było dalej... Jest jeszcze jeden dzień od samobójstwa...

- A więc czas na finał tej powieści... A więc...

Część 5[]

Dzień po wygnaniu, wstaje kolejny ładny dzień w Soul Society. Xardtas usłyszawszy dźwięk ptaków przeciągnął się pod drzewem, wstał i zabrawszy swoją katanę ruszył na północ, aby poszukać kawałek ziemi, gdzie nikt by go nie znalazł.

- „Jakim cudem nikt się nie skapnął, że moje zachowanie było kompletnie dziwne? Co za banda niegodziwców...”

Nagle mężczyzna zauważył jakiegoś mężczyznę opartego na drzewie mającego założone haori z symbolem pierwszego oddziału. Miał takie same czarne włosy oraz katanę, która była podróbką. Ujrzawszy mężczyznę Amateratsu podbiegł do osobnika złapał go za bark i odwrócił go. Kiedy ujrzał jak wygląda z przodu nie mógł uwierzyć, że to mogła być ta osoba. Odsunął się na kilka kroków, tak samo jak sobowtór, tyle, że z przerażenia. W końcu dawny kapitan Gotei mocno jąkając wypowiedział słowo:

- W... Was... Wasdat??

- Xardtas?! Jakim cudem mnie znalazłeś? - odparł mężczyzna lekko się chwiejąc na nogach.

- Niemożliwe... Dlaczego... DLACZEGO TO ZROBIŁEŚ, BRACIE?! - krzyknął ze wściekłości prawdziwy kapitan na swojego członka rodziny.

- I tak nigdy nie zrozumiesz... Zawsze w rodzinie byłeś ważniejszy ode mnie.

- Może dlatego, że ich szanowałem a ty ich olewałeś i sprawiałeś wiele kłopotów?!

- Ze względu na „chorobę”? Nie rozśmieszaj mnie!

- ŻE CO?! No to z jakiego kurna powodu zniszczyłeś moje życie?!

- Z zazdrości... A może z czegoś innego? - odparł lekceważąco brat.

Po tych słowach Xardtasa dopadła biała gorączka i rozmyślał nad użyciem katany, aby zabić sprawcę i oczyszczać się z zarzutów, jakich on popełnił, w czasie jego nieobecności. Nagle usłyszał od swojego brata bliźniaka dość zaskakujące zdanie:

- No dalej zabij mnie i ulżyj sobie... - stanął naprzeciwko niego rozkładając ręce do góry jak do egzekucji.

W tym momencie przypomniało mu się scena jak jego ojciec wypędził brata z domu.

„- Czemu to zrobiłeś, Oyaji?

- Żeby zapamiętał sobie, że nie toleruję jego zachowania...

- Nie trzeba było tak go hańbić!!!

- Wiem, że jesteś wściekły z tego powodu, ale ja mu wybaczyłem jak ojciec nie powinien krzywdzić syna. To jedynie forma kary. Nie traktuje go już jako członka klanu, ale nadal to jest mój pierworodny tak jak ty i nic tego nie zmieni. Nawet gdybym go zabił, to nic nie osiągnę, jedynie otrzymam miano synobójcy. A tego wolałbym uniknąć i nie żyć z tym ciężarem do mych ostatnich dni...”

Po chwili ręka Xardtasa odsunęła się od rękojeści kompletnie zaskakując Wasdata, który ponownie zaczął prowokować:

- No co jest, czyżbyś zmiękł, kiedy masz okazję?!

- Bez względu na to, czy pozbawię Ciebie życia, to i tak nic nie zmieni... - powiedział bardzo spokojnie ostatni przedstawiciel klanu.

- O czym ty pierdolisz?! Masz szansę, aby wyczyścić swoje imię!!

- Wolę żyć bez piętna zabójcy niż mieć na sumieniu czyjeś życie, do cholery!!!!

- ALE DLACZEGO!?

- BO JESTEŚ MOIM BRATEM I JEDYNYM CZŁONKIEM RODZINY!!!

W tym momencie czarna owca rodziny usłyszawszy ostatnie słowa nie wiedział co powiedzieć po czym padł na kolana i zaczął rozpaczać, mówiąc:

- Jak ja jestem głupi... Czemu strzeliło mi do głowy, że to robię swojemu bratu???

- Powiem Ci tylko tyle. Człowiek człowiekowi powinien przebaczać ze względu na dany czyn i karę... - na moment Xardtas zawiesił swoją wypowiedź, po czym kontynuował: - Lecz bez względu, co się teraz wydarzy, to i tak nie wrócę do tamtego życia...

- Jak to? Przecież możemy pójść razem i wszystko im wytłumaczyć!! - krzyknął z przerażenia brat.

- Tylko winni się tłumaczą, a ja nie jestem typem takiego człowieka...

Po kilku minutach głuchej ciszy, Wasdat wycierając oczy z łez, spytał się:

- To co teraz zrobisz?

- Pójdę taką ścieżką, jaką mi wytyczyłeś...

- Jesteś głupi, jeśli widzisz taką okazję.

- A nie zapomniałeś, że OBOWIĄZKIEM w klanie jest zachowanie tajemnicy dotyczącej naszej historii i członków rodziny?!

- Bo tak przodkowie ci nakazali, zapewne...

- To mi jedynie pozostało, lecz teraz.

Nagle bez ostrzeżenia, Xardtas uderzył swojego głowę na tyle, że ten będąc kompletnie zaskoczony sytuacją padł nieprzytomny na ziemię. W tym momencie ostatni członek klanu powiedział:

- W ramach kary, otrzymasz drugą czerwoną kreskę na swoim tatuażu, a to co zobaczysz, wtedy będzie zapewnie dla ciebie wielkim ciosem, ale nie mam innego wyboru...

No chwili wyjął katanę z pochwy i po czym naznaczył na jego tatuażu drugą kreskę dzięki zdolności jego Zanpakutō. Po zrobieniu tej czynności zaczął odchodzić od swojego członka rodziny, lecz na moment się zatrzymać, aby po raz ostatni do niego się odwrócić i odparł mając smutek w głosie:

- Żegnaj Wasdacie i wybacz mi. Mam nadzieję, że się nigdy nie spotkamy... Po tych słowach Amatereatsu chcąc szybko się oddalić z tego miejsca użył Shunpo, aby jego brat nie ruszył za nim w pościg.

++++++++++++++++++

- A co oznacza w sumie ten symbol czerwonego krzyża? - spytał się Adachi.

- Oznacza, że ja jako głowa klanu zrzekam się go jako członka rodziny. Wcześniej to było zaledwie wyrzucenie z domu rodzinnego. W tym momencie wyrzuciłem go ostatecznie i jako członka klanu i jako członka rodziny, co nie zmienia tego, że od moich narodzin miałem brata... - odparł Xardtas mocno wzdychając.

- Na to wygląda, że brat kompletnie się załamał i popełnił samobójstwo... Jestem tylko ciekaw, czy nasi kapitanowie w Seireitei zorientowali się w tatuażu...

- To już dla mnie nieistotne.

W tym momencie mężczyźni zauważyli, że wstał nowy dzień. Powoli zaczęły budzić się dzienne ptaki poprzez radośnie śpiewanie ustalonych pieśni i ćwierkanie. Czarnowłosy mężczyzna zauważywszy, że nastąpił nowy dzień wstał od ogniska, które zgasło z godzinę temu i oznajmił swojemu przyjacielowi:

- No cóż, wyruszam w dalszą drogę.

- Jak to? Nie możemy jeszcze tutaj zostać i porozmawiać? - zdziwił się Ieyoshi wstając ze swojego miejsca.

- Młodzieńcze, nie spałeś całą noc, a poza tym musisz wracać do Seireitei, abyś mógł się dostać do jednego z oddziałów.

- O cholera, zapomniałem... Nawet się dzisiaj nie myłem...

- Tu możesz to zrobić, a ja skieruję się na tereny na północ od pasma górskiego Sutōn.

- TAM?! Przecież tam nic nie ma! Jedynie potężna polana i poza tym nikogo tam nie ma!

- Ponoć to tam nastąpił ostatni atak Vandenreich na Seireitei, więc powinienem to sprawdzić - szybko odpowiedział na zwątpienie młodzika i dodał: - No i trzeba szukać wiedzy, gdzie tylko popadnie!

- Hai! Czyli... to nasze ostatnie spotkanie? - spytał się smutno Ieyoshi.

- Na to wygląda... Za chwilę ruszę, żebym Ci nie przeszkadzał w kąpieli...

- Nie ma sprawy... To znaczy jesteśmy... sobie jako Pan i młodzik, czy przyjaciele...

- Raczej to drugie! Nie jestem już członkiem klanu, gdyż się wyzbyłem tytułu... Jedyną pamiątką, która mi pozostała, to ta dziara... - uśmiechnął się Amateratsu głaszcząc się po lewym ramieniu.

- Jasne!

- Tylko pamiętaj, nie widziałeś mnie jako Wszechkapitana Amateratsu, dobrze?

- Oczywiście... A pro po...

- Tak?

- Co w takim razie z Pańską opowieścią wydawaną w Komunikacie Seireitei? - powiedział dość niepewnie Adachi.

- Czyżbyś lubił mój eksperyment pisarski?

- Oczywiście! Bardzo polubiłem Polaka i jego ciekawy powrót w drugiej części... Tylko że teraz minęło trzy miesiące od ostatniego wydania...

- I pytasz się, czy jeszcze będę wydawać? No cóż... Mam całą fabułę w głowię, tylko jak widzisz nie mam niczego do pisania... Ale dla ciebie będę pisać i jakoś ci wyślę...

- Byłoby bardzo miło! Dziękuję! - uradował się blondyn i przytulił się do ulubionego pisarza jak przyjaciela.

- Nie ma sprawy. Wiem, gdzie mieszkasz i spróbuje ci przez kogoś to przesłać... No ale cóż, żegnaj Ieyoshi! - krzyknął Xardtas i po tych słowach udał się w kierunku celu podróży poprzednio zabierając swoje wszystkie rzeczy.

Ieyoshi będący zadowolony, że jego idol żyje i jednocześnie smutny, że szybko minął czas jego opowieści rozebrał się w wskoczył do strumienia, aby wymyć się przed spotkaniem w nowym oddziale. Po pięciu minutach, kiedy przebierał się w nowiusieńkie ubranie Shinigamiego zastanawiał się nad wybraniem oddziału, ale dość szybko zdecydował się:

- „Pójdę do 1. Oddziału i chcę być taki jak Xardtas Amateratsu - człowiek, który bez względu na trudności w życiu, potrafi przenieść góry i wszystko przebaczyć! No i chcę zostać Kapitanem Głównodowodzącym, rzecz jasna...”

Po chwili schował swoje stare ciuchy do pakunku i zabrawszy dodatkowo pustą butelkę skierował się do Seireitei, aby pomóc innym w znajdowaniu prawdy ukrytej w mrokach zapomnienia.

Cytaty[]

Ehhhh... Po pierwsze, nie jestem już przywódcą w Seireitei, a po drugie, przestań tarzać się po ziemi, bo ubranie sobie zniszczysz. I po trzecie, przestań chrzanić farmazony o mojej ‘’reinkarnacji’’!!! BARDZO nie lubię, jak ktoś o mnie głosi jakieś święte pogaduszki nie wiadomo o co!!!

— Xardtas do Ieyoshiego

Wiem, że jesteś wściekły z tego powodu, ale ja mu wybaczyłem jak ojciec nie powinien krzywdzić syna. To jedynie forma kary. Nie traktuje go już jako członka klanu, ale nadal to jest mój pierworodny tak jak ty i nic tego nie zmieni. Nawet gdybym go zabił, to nic nie osiągnę, jedynie otrzymam miano synobójcy. A tego wolałbym uniknąć i nie żyć z tym ciężarem do mych ostatnich dni...

— Ojciec Xardtasa o sobie

Powiem Ci tylko tyle. Człowiek człowiekowi powinien przebaczać ze względu na dany czyn i karę... Lecz bez względu, co się teraz wydarzy, to i tak nie wrócę do tamtego życia...

— Xardtas do Wasdata

Pójdę do 1. Oddziału i chcę być taki jak Xardtas Amateratsu - człowiek, który bez względu na trudności w życiu, potrafi przenieść góry i wszystko przebaczyć! No i chcę zostać Kapitanem Głównodowodzącym, rzecz jasna...

— Ieyoshi o Xardtasie

Ciekawostki[]

  • Imię głównego bohatera - Xardtasa ma kilka szczegółów:
    • Imię pochodzi od bohatera gry komputerowej sagi Gothic - Xardasa.
    • Bohater jest świadomy, że ta postać istnieje w Świecie Żywych jako osoba z gry komputerowej.
  • Nazwisko głównego bohatera podobnie jak imię także ma kilka szczegółów:
  • Opowieść pisana przez Xardtasa jest powiązana z dwoma innymi powieściami i wspólną postacią - Adamem Rzegnicowskim, lecz nie ma żadnego wątku z nimi.
  • Część postaci są anagramami do nicków:
  • Całe tło organizacyjne Gotei opiera się na społeczeństwie Bleach Wiki oraz fanowskiej organizacji Gotei 4.
  • Jedyną nieprawidłowością w opowieści w nazewnictwie jest nazwisko Shunsuia, gdzie jego nazwisko jest wypowiadane jako Kyōradu zamiast Kyōraku.
Advertisement